Przyznalem sie ze mam kompleksy...ale wstyd. Szczery, zawsze jestem szczery wobec siebie i innych...i co z tego mam? Ale w koncu przyznanie to juz krok w kierunku pozbycia sie ich...ehhh to chyba niemozliwe, ale sprobuje. PRzede wszystkim myslec optymistycznie, hmmm ale jak tu tak myslec?????
Wczoraj wieczorem spotkalem sie z kumplami (hmm kumplami? zaduzo powiedziane, sam za nimi nie przepadam) 3 osoby...kazdy ma dziewczyne, lub niedawno mial...tylko ja jeden osiol wiecznie sam. Jak ja im zazdroszcze...oni nie musza patrzec w lustro z glupia nadzieja, ze ujrza kogos innego. Wiem to glupie.
Samotnosc boli i to bardzo. Czuje wielka chec przytulenia kogos. Jak ja bym chcial miec kogos kogo bym kochal i kto by mnie kochal...ehhh marzenia...
W myslach czasami postanawiam, ze podejde do Anetki i powiem jak bardzo ja lubie. Ale chwile potem, gdy widze ja... zdaje sobie sprawe, ze ja nie mam zadnych szans. Na pewno to bylaby katastrofa. Wysmialaby mnie, jakbym zaczal do niej "startowac" (nie lubie tego wyrazu w tym kontekscie, ale inne mi do glowy nie przychodzi). Wiem to glupie...potrzebuje nieco wiecej odwagi, a moze dobrej sytuacji, by do niej zagadac? Hmmm chyba jednak wole uniknac wstydu. Zalamalbym sie dokonca jakby powiedziala mi cos niemilego:'(
Chce byc kochany, czuje ze cos trace. Trace te chwile szczescia. Ta wielka rzecz. To juz 4 lata odkad utracilem chyba jedyna osobe ktora cos do mnie czula...jak to bylo dawno. Nie nie bede o tym myslal to bylo dawno.
Boze, jak samotnosc boli!!! Chyba powoli trace wszelka nadzieje ze spotkam tego kogos. Ale czy ja zasluguje na to? Mysle ze bardziej zasluguje niz niektorzy "moi przyjaciele" (jak ja ich nieznosze!). Gdybym jeszcze byl mniej wrazliwy, pewnie lepiej bym sie czul.
Sobota wieczor, moj brat idzie z dziewczyna na jakas impreze, a ja znowu siedze w domu, bo nie mam z kim isc. "Ide do dziewczyny" "wezme ze soba dziewczyne"... ciagle ktos mi to mowi. Wiem niektorzy sie smieja ze mnie, ze ja nadal sam. Ciekawe, czy smieja sie dlatego ze nie moge miec, czy tez mysla ze nie chce???
Na koniec mala refleksja o moim wygladzie. Ja jestem chory na glowe. Bo raz patrze w lustro i uwazam ze jest super. A chwile pozniej mowie sobie" boze tragedia, wygladam obrzydliwie..." Ktos chyba musi mi szczerze powiedziec o moim wygladzie, bo ja nie potrafie...wiem to glupie...