Listopad 1997
Moj brat chodzi do pewnego ogolniaka. Pewnego dnia spotykam na ulicy kolege z jego klasy i ten pyta sie mnie, czy Marcin (moj brat) jest chory? Nie odpowiadam...A ten sie pyta to co sie dzieje ze nie chodzi do szkoly? Zatkalo mnie... Wracam do domu i dzwonie do mamy i przekazuje jej, ze lukasz ponoc nie chodzi od 3 tyg do szkoly. Zdziwienie, jak to_ Przeciez rano wychodzi z domu... Rozmowa z Marcinem, on wszystkiemu zaprzecza.
Grudzien 1997
Wyjmuje pewnego dnia listy ze skrzynki, a wsrod nich jest list adresowany do mamy. Nadawca listu jest dyrekcja szkoly mojego brata. Otwieram i nie wierze. Informuja o tym, ze w zwiazku z ciaglym nieuczeszczaniem na zajecia moj brat zostaje skreslony z listy uczniow. Dzwonie do mamy...koszmar... Awantury dniem i noca, tak przez tydzien. Rozmowy dlaczego tak robi. Ja czuje sie potwornie, kolejny koszmar w moim zyciu...
Styczen 1998
Nadal nie wiadomo dlaczego naprawde marcin nie chodzil do szkoly...ale dla mnie i mamy nie ma watpliwosci. To wszystko jest wynikiem tego co czynil nasz ojciec. Przez kilka lat po pijaku wyzywal sie i ponizal nas z bratem. Niby od pol roku ten koszmar sie skonczyl, po wyrownaniu krzywd ze strony mojej i marcina on w domu sie nie pokazuje. Dla mnie to byl koniec, ale nie dla marcina. On inaczej to odebral. I to bylo jego odreagowanie. Mama probuje rozmawiac z nim. Strach, by nie zrobil wiekszej glupoty. W moim odczuciu marcin zachowuje sie tak jakby chcial niezyc...Trzeba cos zrobic. Mama posyla go do psychologa oraz po mojej propozycji szukamy zajecia dla marcina. 3 lata temu razem trenowalismy biegi przelajowe. Marcin byl w tyum dobry i widac bylo ze ma talent. Namawiamy go by ponownie zaczal trenowac...
czerwiec 1998
Wszystko wraca do normy. Jest zgoda dyrekcji szkoly mojego brata, by od wrzesnia wznowil nauke. Ma powtarzac 1 klase. Marcin tez jest inny, wreaszcie wraca do rownowagi. W lipcu jedzie na oboz kadry mlodziezowej w biegach przelajowych. Ciagle jednak nie ma pewnosci co do tego czy wroci do szkoply...
wrzesien 1998
Mija rok od poczatku koszmaru. Marcin wraca do szkoly, ale stale mama dzwoni i wypytuje sie codziennie czy byl w szkole...strach pozostal. Jednak, naszczescie, marcin chodzi do szkoly i idzie mu dobrze. Przestaje chodzic do psychologa, bo juz nie jest mu poitrzebny.
To bylo straszne, cala ta sprawa i ten koszmar kosztowaly wiele nie przespanych nocy i ciaglej niepewnosci. Dlaczego o tym mowie akurat dzis?
23 maja 2002
Wracam ze szkoly, moj brat mial dzisiaj mature ustna z angielskiego, ktora konczy jego egzamin dojrzalosci. MAma dzwoni co piec minut i sie pyta, czy juz wrocil, nie...nie wrocil. Mijaja kolejne chwile, w koncu dzwonek do drzwi. To marcin...i jak? Do przodu, slysze odpowiedz. Na 4 zdane. Koniec dla niego nauki w liceum. Dzisiaj moj brat zdal mature. I to jak 4 z pisemnej z polaka, 5 z pisemnej biologii, 3 zustnego polskiego i 4 z angielskiego!
To jest jak ulga, radosc i zadoscuczynienie, za meki jakie razem z mama przezywalismy 5 lat temu. Trudno opisac co czuje, ale to tak jak ja bym zdal mature...nie to cos wiecej. To tak jak w filmie. Tragedia , moment w ktorym czlowiek wydaje sie ze jest przegrany, a potem jak fenix z popiolow odradza sie i nastepuje happy end. Dzisiaj smialo i bez przesady moge powiedziec, ze kolejny koszmar mojego zycia dobiegl do szczesliwego konca. Jednak warto wierzyc, ze jutro przyniesie radosc, sukces, zwyciestwo. Jednak warto wierzyc, ze jutro bedzie lepiej!
Opowiesc, ktora jest czescia mojego zycia dedykuje pewnej osobie, ktora ma tutaj bloga. Nie powiem ktorej, ale to co pisze przypomina mi to co robil moj brat...